niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 2: "Jego śmierć to dopiero początkek"

W końcu zaczęły się wakacje. Za niecałe dwa tygodnie mieliśmy wyjechać. Już nie mogłam się doczekać. Było południe i akurat siedziałam u Kiry. Bracia wybyli z domu i Yuuki gdzieś tez zniknęła, mówiąc ze ma coś do załatwienia, a ja nie maiłam ochoty siedzieć samej w domu, zwłaszcza, że był tam ojciec. Tak więc razem z Kirą robiliśmy u niego w kuchni popcorn z zamiarem urządzenia sobie całodniowego seansu filmowego. Większość naszych znajomych twierdziła, że ja i Kira będziemy parą. Nic bardziej mylnego. Między nami była silna więź, to fakt, ale byliśmy tylko przyjaciółmi. Fakt, faktem, że czasem potrafiliśmy się zachowywać jak para, ale co z tego? Oboje wiedzieliśmy, że z tej mąki chleba nie będzie.

Oglądaliśmy chyba z piąty film, kiedy mój telefon zaczął dzwonić jak szalony. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Madara. Westchnęłam i odebrałam telefon.
- Co jest braciszku?
- Czemu nie odbierasz telefonu, jak do ciebie dzwonię!?
No tak na sam początek musiałam dostać zjebię.
- Bo jestem u Kiry i oglądamy filmy. Nie słyszałam jak telefon mi dzwonił..
- Nie ważne. Czekaj tam na mnie. Zarz po ciebie przyjadę.
Rozłączył się. Uniosłam nieco brew ze zdziwienia. Jednego byłam pewna. Coś musiało się stać.

Nie minęło 30 minut, a Madara już był w domu mojego przyjaciela. Ubierałam się w pośpiechu, cały czas poganiana przez brata.
-Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi!?
Warknęłam prostując się i patrząc bratu prosto w oczy. Nie lubiłam jak ktoś trzyma mnie w niepewności.
-Pogadamy w domu.
-Mów co jest grane Madara i mnie nie wkurwiaj!
Nerwy mi już puszczały. Jak chciał to umiał być naprawdę wkurzający. Spojrzał na mnie tak beznamiętnie. Zdziwiło mnie to.
-Ojciec nie żyje..
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Zamurowało mnie na moment, jednak po chwili uśmiechnęłam się nikle. Jeżeli on nie żyje, to znaczyło, że to był koniec całej tej jego tyrani. Może i w tym momencie zachowałam się jak bym nie miała uczuć, no ale co poradzić? Poczułam niezwykłą ulgę. Jednak jego śmierć w cale nie była końcem... była dopiero początkiem


[Cztery lata później]

Czarny ścigacz szybko mkną przez ulice Tokio. Czarnowłosa dziewczyna, która nim jechała nie przejmowała się zbytnio przepisami ruchu drogowego. Slalomem omijała inne samochody. Światła neonów odbijały się w jej kasku, a na ustach gościł typowy dla niej uśmiech. Dodała gazu i przejechała na czerwonym. Dobrze wiedziała ze jest już sporo spóźniona, jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Po kilku minutach wjechała na przedmieścia, do dzielnicy gdzie stały piękne wille. Zatrzymała się przed solidną bramą jednaj z nich i odczekała aż ta się otworzy. Minęła kilku "strażników" i ruszyła podjazdem w stronę garażu. Żwir zgrzytał lekko pod kołami motoru. W drzwiach już dostrzegła swojego brata. Minęła go i wjechała do garażu obok, gdzie stało kilka aut. Zaparkowała motor na swoim stałym miejscu i zsiadła z niego, ściągając kask. Długie, kruczoczarne włosy opadły na plecy. Jak zawsze były w lekkim nieładzie.
- Czy ty chodź raz mogłabyś być punktualna?
Usłyszała za sobą zniecierpliwiony głos Madary.
- W tedy nie miałbyś się na kogo wkurwiać braciszku.
Uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Brunet przymrużył nieco oczy i westchną zrezygnowany. Lajones podeszła do brata wyciągając ze środkowej kieszeni swojej kurteczki białą kopertę.
- Jest wszystko co do grosza... trochę się opierał.. ale i tak oddał
Podała bratu kopertę uśmiechając się tajemniczo i ruszyła w stronę drzwi do domu. Weszła do środka i niemal od razu skierowała się na górę. Szybko weszła po schodach i na zakręcie wpadła na kogoś.
- Patrz jak łazisz Uchiha!
Zachwiała się lekko i spojrzała na osobę na którą wpadła. Był to wysoki chłopak, o długich blond włosach, zaczesanymi w koński ogon i błękitnych oczach.
- Sam uważaj idioto!
Oboje za sobą nie przepadali. Chciała go minąć, jednak blondyn stał w przejściu.
- Suń się, co.
Warknęła.
- Bo co?
- Gówno jak nie wiesz co..
Pchnęła go lekko chcąc przejść, jednak blondyn złapał ją za nadgarstki i przyszpilił do ściany. Spojrzała na niego mrużąc wściekle czarne tęczówki.
- Deidara puszczaj..
- Jak ładnie poprosisz..
Szarpnęła się lekko
- Drugi raz nie powtórzę..
- I co mi zrobisz?
- Przestrzelę ci łeb? Na przykład? 
- Nie zrobiłabyś tego.
Zaśmiał się.
- Nienawidzę cię...
Wysyczała. Blondyn przymrużył nieco oczy i odsuną się od niej.
- I na wzajem...
Odszedł od niej, jakby nigdy nic, kierując się tylko w sobie znaną stronę.  Lajones odprowadziła blondyna wzrokiem, rozcierając nadgarstki.
- Dupek...
Burknęła jeszcze pod nosem i weszła do swojego pokoju, sypiąc wiązanką przekleństw. Położyła kask na szafkę i zdjęła z ramion kurtkę, niedbale rzucając ją na komodę. Zdjęła z nóg glany i kopnęła je pod szafę. Rozejrzała się po pomieszczeniu Pokój był w średnich rozmiarów. Ściany miały kolor ciemnego fioletu, natomiast sufit i dywan były czarne. Gdzieniegdzie na ścianach wisiały płyty winylowe. Za pasa wyjęła swoją bron i schowała do szuflady w komodzie. Nigdy nie trzymała jej na wierzchu. Przeciągła się i mruknęła coś pod nosem wychodząc z pokoju. Zapukała do drzwi obok i nie czekając na pozwolenie weszła do środka.
- Pijemy coś?
Uśmiechnęła się w stronę przyjaciela.
- Skarbie.. ja już piję.
Kira uśmiechną się i uniósł do ust butelkę piwa upijając kilka łyków.
- Nie mogłeś na mnie poczekać?
Zmarszczyła śmiesznie nos.
- Nie moja wina że się ciągle spóźniasz
Wzruszył ramionami. Lajones przewróciła oczami i podeszła do barku, wyciągając z niego butelkę sakke. Usiadła obok Kiry i zębami wyciągnęła korek, po czym upiła kilka solidnych łyków.
- Pyszności..
Białowłosy zaśmiał się.
- Pijaczka..
-Odezwał się ten, co ostatnio do domu na czworaka wracał..
- To było raz...
Uchiha zaśmiała się wesoło
- Raz? Jaja se robisz? Mam ci zacząć wyliczać ile ra..
- A weź nie gadaj tyle..
Rzucił w nią poduszką, przed którą uchyliła się sprytnie. Wyszczerzyła ząbki w jego stronę i znów upiła kilka łyków sakke.

 Oboje wypili po kilka piw, śmiejąc się i żartując przy tym. Lajones czując jak alkohol uderza już do głowy, nieco chwiejnie podniosłą się z łóżka.
- Dobra... ja idę lulu, bo ktoś się jutro musi samochodami zająć..
Podeszła do Kiry i pocałowała go lekko w usta, tak jak to mieli w zwyczaju.
- Dobranoc skarbie...
Chwiejnie ruszyła w stronę drzwi.
- A myślałem, że jednak zostaniesz...
Uchiha odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła po swojemu.
- A chciałbyś?
Złotooki uśmiechną się jedynie.
- No dobra...
Lajones położyła się obok przyjaciela kładąc mu głowę na torsie i przymykając czarne tęczówki. Ziewnęła jeszcze i usnęła po chwili. Kira westchną i dłonią pogładził jej włosy, samemu po chwili usypiając.