sobota, 22 grudnia 2012

~Rozdział 1: '' Wszystko się zaczyna''~

       Siedziałam w gabinecie dyrektorki, zapadając się w krześle. Obok siedział wujek, słuchając wszystkich zażaleń tej baby. Prychnęłam słysząc kolejny zarzut. Hashirama spojrzał tylko na mnie surowo, przepraszając za moje zachowanie i obiecując, że ze mną poważnie porozmawia. Wyprowadził mnie, trzymając mocno za nadgarstek. Na szczęście lekcje nadal trwały, więc nikt nie widział co się działo. Szatyn nie odezwał się ani słowem, choć widziałam jak trudno mu iść w ciszy. Wrzucił mnie niemal na miejsce pasażera, zasiadając za kierownicą i ruszając z piskiem opon. Skrzyżowałam ręce na piersi, nie patrząc na niego. Westchnął, a jego twarz lekko złagodniała.
- Yuuki, co się do cholery z tobą dzieje?! Nigdy nie sprawiałaś takich problemów... 
- Wujku to nic... nie masz...
- To przez tą sprawę? - zatrzymał auto na czerwonym świetle, patrząc na mnie uważnie. Skrzywiłam się niewidocznie, podkulając nogi - Więc to jednak to... 
- Po prostu chcę ci pomóc....
- Rozmawialiśmy o tym, nie mieszasz się w takie sprawy. To zbyt niebezpieczne. Zresztą nie zdobędziesz dowodów na to iż jestem niewinny.
- Dam radę! I dowiodę że to co oni mają na ciebie jest kłamstwem! - z moich oczu biła pewność siebie. Nie chciałam popuścić.
- Skoro mówimy o dochodzeniu w mojej sprawie... 
- Tak...?
- Musisz się na jakiś czas ode mnie wyprowadzić. Adwokat powiedział, że lepiej żebyś nie była w domu. Policja może wpaść w każdym momencie... 
Spojrzałam na niego zaskoczona, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Uchyliłam lekko usta jakbym chciała coś powiedzieć, jednak głos uwiązł mi w gardle. Pokręciłam głową w akcie sprzeciwu, jednak jak się okazało nie było dyskusji. 
    Byłam w swoim pokoju. Wszystko spakowane do walizek, czekało aż ktoś zaniesie je do auta i wywiezie do nowego domu. Leżałam pod kołdrą, wpatrzona w ekran mojego telefonu. Dokładnie o dwudziestej, w towarzystwie Paina miałam się przenieść na jakiś czas do Uchihów. Cieszyłam się iż pozwolili mi się do nich wprowadzić, mimo że wiedziałam jakie relacje mieli ze swoim ojcem.
- Mała, to już czas - rudy pojawił się w moich drzwiach dokładnie o czasie, wyrywając mnie z zamyślenia. Wstałam niechętnie, patrząc błagalnie na niego. Pokręcił tylko smutno głową, biorąc jedną z moich walizek i otaczając ramieniem. 
- Pain, chcę się jeszcze pożegnać... 
- Lepiej nie... Rozmawia z adwokatem... Wyglądało na to że tym razem sprawa jest poważniejsza.  
  Westchnęłam przeciągle, po chwili będąc już na dole. Dom był cały wyludniony na rozkaz wujka. Nie chciał żeby ktokolwiek był w tamtym czasie w budynku. Wrzuciliśmy bagaże na tylne siedzenie mojego Mitsubishi, zasiadając na swoich miejscach. Rudy uśmiechnął się do mnie pocieszająco, podając mi kluczyki.
- To twoje auto prawda? - roześmialiśmy się cicho, jadąc w dobrych nastojach do willi moich przyjaciół. Pain włączył jakąś stację radiową, zaczynając nucić swoją ukochaną piosenkę która akurat leciała. Spojrzałam na niego litościwie, o mało nie prychając śmiechem. Rudzielec zawsze był poważny i opanowany, jednak kiedy byliśmy sami, umiał zachowywać się jak rozwydrzony nastolatek. Dojechaliśmy bardzo szybko, a miałam nadzieję, że jeszcze będę mogła spędzić trochę czasu z moim przyjacielem. Przed budynkiem czekał na mnie Madara. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała nic, jednak kiedy mnie zobaczył, na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. To nie zmieniało jednak faktu iż patrzył nieufnie na mojego towarzysza.  Oboje przez chwilę zmierzyli się wzrokiem, a potem Pain uścisnął mnie na pożegnanie, odchodząc w stronę przystanku.
- Do zobaczenia szybko Mała! 
Uśmiechnęłam się, przewracając oczami i zwracając się do Uchihy.
- Cieszę się że mogę u was trochę pomieszkać i... nie wypytujecie się o powody... 
- Nie ma za co... Izuna mówił że masz poważne problemy w szkole i na dodatek jakieś w domu, więc uważam że nie będę się wpychał w twoje prywatne życie. 
- Dziękuję.... - uśmiechnęłam się lekko, idąc za brunetem prowadzącym mnie na piętro do mojego pokoju. Było to dość duże pomieszczenie z ogromnym oknem przy którym stało łóżko, zasłane purpurową pościelą. Na prawo znajdowała się szafa wmontowana w ścianę, dzięki czemu nie zabierała dużo miejsca, a na przeciw stało szklane biurko z dużym, wygodnym krzesłem obrotowym. Ściany były koloru liliowego, jednego z moich ulubionych. Usiadłam za biurkiem, stukając palcem w blat. Nie wiedziałam jeszcze jak rozwiązać mój problem, ale nie mogłam się poddać.



    Kolację zjadłam sama. Nie chciałam im i w tym zawadzić. Akurat kiedy zmywałam, mój telefon zaczął dzwonić jak szalony. Popatrzyłam na wyświetlacz, na którym napisany było ''numer nieznany''. Zaskoczona wytarłam ręce, widząc że ta sama osoba wydzwaniała do mnie rano. Miałam dokładnie 22 nieodebrane połączenia.
- Słucham...?
- Nareszcie odebrałaś Yuuki... - z telefonu dobiegł mnie spokojny, jednak nadal lekko podirytowany głos.
- Kim jesteś...?
- Zaczynałem się martwić, że nie chcesz pomóc Hashiramie...
- O czym ty mówisz...?
- Za dużo pytań zadajesz... Radzę ci usiąść i grzecznie czekać aż ci wszystko wyjaśnię.
Zacisnęłam wargi, łapiąc w ręce białą, skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Nie chciałam ryzykować że ktoś mógłby nas usłyszeć. Misja miała być jak najbardziej tajna i nie chciałam w nią nikogo niepotrzebnie mieszać.
- Opuściłaś dom...? Sprytne zagranie. Ale to również oznaczać że zależy ci na tym co wiem.
- Obserwujesz mnie, wiesz na czym mi zależy... Nie zdziwię się jeśli za niedługo będziesz chciał mnie sprawdzić.
- Zaiste... Widzisz, moja rodzina wielbi wyścigi. Auta to całe nasze życie i można powiedzieć, że nienawidzimy przegrywać z innymi w takich konkurencjach. Sama możesz wybrać.. Mnie to obojętne. Jeśli dowiedziesz, że na coś cię stać, z chęcią się spotkam i porozmawiamy osobiście. Znam wiele osób, a także sam wiem wiele na temat waszej złej sytuacji. Mogę ci pomóc lepiej niż ktokolwiek inny, ale to też kosztuje...
- Ile?
- Chodziło mi raczej o sprawę z odwdzięczaniem się. Kosztować cię będzie tyle co znalezienie paru osób i zabicie ich. Zaszli mi za skórę, a nie lubię jak mnie ktoś psem nazywa.
- A nim nie jesteś?
- Podwójny agent melduje się na zawołanie. Tylko dzięki aktom policji wiem o tobie wszystko.
- Gdzie i kiedy? - spytałam twardo, już patrząc na auto zaparkowane na podjeździe.
- Dziś, za godzinę. Wyścigi są na obrzeżach miasta od strony wybrzeża. Będziecie jechać przez miejsce patrolowane przez większe oddziały policji, więc nie zdziw się jak was postanowią gonić.
- A ty jako jeden z nich nie możesz tych patroli odgonić? - nie otrzymałam jednak od niego odpowiedzi, gdyż rozłączył się zanim skończyłam swoje pytanie.
~*~
    Nadal nie sądziłam, że to robię. Wujek zawsze trzymał mnie z dala od takich miejsc i imprez. Westchnęłam przyspieszając tylko i dokładnie starając się przetrawić wszystkie informacje jakie dostałam od tego gościa. Miałam mu zaimponować. Z moim doświadczeniem to raczej mogę się upokorzyć. Ale chyba nie mam wyboru. Dojechałam na miejsce z walącym szybko sercem. Nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać po tej dzielnicy. A dodatkowo przerażało mnie to że nie byłam nawet porządnie uzbrojona. Jedyna broń jaką mogłam się ochronić w razie czego, był mały pistolecik, przypięty do mojego uda i schowany pod spódniczką, który dostałam od wujka na 1o urodziny. Strzelałam dobrze, ale mimo to nie wolno mi było wpadać w wir zabijania, więc moje zapędy zostały skutecznie ograniczone.
- Patrz jak łazisz laleczko! - podniosłam głowę, napotykając spojrzenie szarych tęczówek, ukrytych za okularami. Chłopak spiął swoje włosy w krótkiego kuca z tyłu głowy, mrużąc oczy. Otworzyłam lekko usta, nie mogąc uwierzyć kto przede mną stoi.
- Kabuto Yakushi... Wieczne popychadło Orochimaru...
-  Yuuki... od kiedy TY pojawiasz się na tak wytwornych przyjęciach? - kpiący uśmieszek nie schodził z jego twarzy. Złapał mnie za nadgarstek, podnosząc lekko do góry. Zrobił to z taką łatwością, iż mogłoby się wydawać, że ważę tyle co piórko. 

- Zobaczymy czy ten Senju nauczył cię czegoś... Stawiam 5 tysięcy, że nie pokonasz Kidomaru - powiedział to na tyle głośno żeby wszyscy w koło mogli go usłyszeć. Oczywiście wizja wyścigu z nowicjuszem, na dodatek z kimś z wyższej strefy i na zakład, była bardzo interesująca. 
- Daj spokój Kabuto! Ona nic nie umie! Możesz od razu postawić 100 tysięcy i wygrasz!
- Zaiste... Możesz postawić... - zmarszczyłam brwi, słysząc ten głos. Na dodatek ten sposób wymowy...
- Lou, nie mów mi że chcesz stanąć po jej stronie? 
- Daję 2oo  tysięcy i swój wóz na to, że wygra!
Dookoła rozniosły się szmery. Wykorzystałam to, przyglądając się chłopakowi. Wyglądał na mniej więcej 24 lata. Miał zielone, krótko ostrzyżone włosy i szafirowe oczy, w tamtym momencie wpatrzone we mnie. 
- Skoro tak... Przyjmujesz wyzwanie laleczko?
- Przyjmuję - powiedziałam hardo, zakładając ręce pod piersi - Jaka konkurencja?
- Cóż... mam swoją specjal.... - Kidomaru zaczął, jednak Lou przerwał mu po chwili.
- Pozwól damie wybrać w czym chce się zmagać.
- Drift. Chcę z wami jechać w drifcie.
Zielonowłosy spojrzał na mnie jeszcze raz, tym razem uważniej, jakby starając się odczytać co krąży w moich myślach. Weszłam do auta nie dając im czasu na odpowiedź i ruszyłam na dobrze widoczną linię startu. Kidomaru zrównał się ze mną szybko, siedząc w swoim niebiesko-białym audi TT. 
- Gotowa na porażkę? 
- Twoją? Jak nigdy dotąd! 
Ruszyliśmy na znak. Nie sądziłam, że może być aż tyle adrenaliny w jednym wyścigu. Mitsubishi wchodziło płynnie w zakręty, chociaż już na pierwszym poczułam brak dobrej przyczepności. Na prostej powierzchni, tuż w momencie w którym auto musiało przyśpieszać, dało się też zauważyć jak wielka różnica jest między mną i Kidomaru. On jednak sprawiał wrażenie zagubionego. Uśmiechnęłam się wrednie widząc to i dociskając tylko gaz do dechy. Miałam jeden cel. Wygrać to....



    Siedzieliśmy w garażu. Ja i Madara. Brunet pochylał się nad silnikiem mojego samochodu, co chwilę coś do siebie mrucząc. Wyglądało to jakby mówił sam do siebie. Nie wiedziałam co go tak wkurzyło, skoro ja tylko przepaliłam silnik. Auto chciało ruszać, jednak krztusiło się już przy 5o. 
- Ja nie wiem co ty z tym robiłaś! Może mi powiesz? - uniósł brew, patrząc na mnie aluzyjnie. Czułam że czeka mnie dużo do wyjaśniania. Podrapałam się lekko za głowa, śmiejąc się zakłopotana. 
- Cóż... ja.. ten... no...
- Po prostu przesadziła z obrotami. Jej zwykły silnik tego nie wytrzymał i ot cała historia. Jak chcesz się ścigać młoda to będziesz musiała zrobić porządny przegląd temu autku... 
Spojrzałam w stronę z której dochodził ten głos. Uśmiechnęłam się miło, widząc znajomą, zieloną czuprynę. 
- Lou... Jednak udało ci się trafić - wytarłam dłonie w szmatkę, witając się z nim z uśmiechem. Od czasu moich pierwszych wyścigów nieźle się dogadywaliśmy, a on pomagał mi jak mógł ze sprawą wujka. Tak, to on wydzwaniał do mnie jak szalony. Powiedział, że zdałam test, a mój zapał do dalszych wyścigów bardzo mu się spodobał. Nawet wzbogacił się dzięki moim zwycięstwom, jednak jemu to chyba nie robiło różnicy. Był tak cholernie bogaty, że kilka tysięcy w tą czy w inną nie robiły dla niego różnicy.
- A to...?
- Osoba pomagająca mi w moich sprawach. Lou - Madara, Madara - Lou...
Chłopcy uścisnęli sobie dłonie, patrząc na siebie przez chwilę. Uśmiechnęłam się, widząc jak po chwili zaczęli rozmowę. Nie chcąc im na razie przeszkadzać, udałam się do środka domu. Po drodze jednak wpadłam na ojca Uchihów i paru jego osiłków. Mężczyzna spojrzał na mnie chłodno i jakby z obrzydzeniem, warcząc wściekle:
- Uważaj jak chodzisz gówniaro - na szczęście po tym poszedł. Westchnęłam z ulgą, nie chcąc sobie przypominać naszych dłuższych sprzeczek. Słysząc tłuczone szkło w kuchni, od razu tam pobiegłam. W owym pomieszczeniu, na podłodze, klęczała Lajones. Jej ciało było w siniakach, a na dodatek drżała. Rękę miała przeciętą, co za pewne było sprawą rozbitego talerza przy niej leżącego. Zmartwiona podeszłam do niej, odrywając kawałek mojej podniszczonej i tak bluzki. Dziewczyna słysząc moje kroki, podniosła szybko głowę, ukazując mi oczy w których jeszcze tliła się nutka strachu. Pewnie bała się, że ojciec wrócił.
- Nie martw się.... Wyszli z domu i pewnie nie wrócą długo... - zaczęłam opatrywać jej rany, mrucząc coś pod nosem. Brunetka nie odzywała się przez cały ten czas, patrząc w punkt za mną.
- Dziękuję... nie musiałaś - uśmiechnęła się nieśmiało, wstając z moją pomocą. 
- Nie ma za co - objęłam ją ramieniem, resztą dnia spędzając z nią. Wiedziałam, iż po ''bitwach'' z ojcem miała podły nastrój. Nawet braciom było trudno do niej dotrzeć. Wyszło na to, że usnęłyśmy razem w pokoju, na następny dzień wpadając do szkoły na trzecią lekcję.

piątek, 14 grudnia 2012

Prolog ~ Lajones

Poniedziałek. Nienawidzę poniedziałków. Początek tygodnia i pierwszy dzień w szkole, po ukochanym weekendzie. Człowiek zamiast spać  musi wstawać do szkoły. Złapałam budzik, który brzęczał mi przy uchu i z całej siły rzuciłam nim o ścianę. Z hukiem się o nią roztrzaskał i zapadła cisza. Jakże urocza cisza, która znów została zakłócona. Do mojego pokoju wpadł mój brat z wielkim bananem na twarzy.
-Wstawaj siostra!
wydarł mi się niemal do ucha, czego efektem było to, iż nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.
-Spadaj Izuna..
Mruknęłam zaspanym głosem. Cholernie nie chciało mi się wstawać i iść do szkoły. Nie lubiłam szkoły i to nie ze względu, iż nie miałam znajomych. Miałam ich całe multum. Po prostu, męczyło mnie wstawanie, niemal o świcie i te wszystkie kartkówki, sprawdziany i można by wymieniać w nieskończoność. Oceny? Uczyłam się nawet dobrze, chodź do kujona było mi baardzo daleko. Byłam raczej w typie klasowej rozrabiary. Poczułam nagle, jak Izuna łapie za skrawek kołdry i ściąga ją ze mnie. Złapałam się mocno rogu pościeli.
-Nie dam!
Krzyknęłam, kurczowo łapiąc mocno, Bogu winną kołderkę. Izuna śmiejąc się głośno, szarpną za nią z całej siły, czego efektem było to, że wylądowałam boleśnie na tyłku na podłodze.
-Izuna!
Wstałam gwałtownie.
-Zabije cie!
Warknęłam udając złom i zaczęłam gonić brata po domu. Zbiegliśmy po schodach na dół i wpadliśmy do kuchni, gdzie był już nasz starszy braciszek, Madara. Zaczęłam gonić Izunę dookoła stołu.
-Gorzej niż dzieci..
Kiedy przebiegałam obok Madary, poczułam jak łapie mnie za kołnierz i sadza na krześle.
-Czy wy chodź raz nie możecie zachowywać się normalnie?
Mrukną siadając obok. Zaśmiałam się i przyciągnęłam do siebie talerz z kanapkami.
-To jest „normalnie”
Uśmiechnęłam się w jego stronę i ze smakiem zabrałam się za kanapki. Tak zazwyczaj wyglądały u nas poranki. Ja i Izuna wydurnialiśmy się, a Madara nas uspokajał. Jednak to były tylko pozory. Nasz ojciec był szefem mafii. Pociągał za sznurki. Bawił się ludzkimi życiami. Dla nas widok broni, narkotyków i przestępców w domu nie był niczym nowym. Madara miał przejąć po nim pałeczkę
Szybko ubrałam się i ogarnęłam. Przerzuciłam swój plecak przez ramie i wyszłam. Madara zmierzył mnie krytycznym wzrokiem. Zawsze ubierałam się na czarno, z sąd wziął się mój przydomek „Czarna”. Na górę ubrałam czarną bokserkę, a na tyłek założyłam tego samego koloru rurki, do których jak zawsze założyłam pasek z ćwiekami i łańcuch. Na nogi włożyłam już nieco zniszczone trampki. Całą trójką wyszliśmy z willi i weszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do samochodu Madary i po chwili odjechaliśmy. Wychyliłam się do przodu włączając radio. Szybko nastawiłam jakąś stację rockową. Leciała akurat piosenka Red Hot Chili Peppers – Dani California. To była nasza ulubiona piosenka. Ja i Izuna zaczęliśmy głośno śpiewać. Madara uśmiechną się i pokręcił głową, jednak po chwili i on dołączył się. Tak minęła nam droga do szkoły, do której chodziliśmy. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę szkolnego budynku. Z daleka dostrzegłam dziewczynę o białych włosach. Stała do nas tyłem.
-Yuuki!
Izuna wydarł się, a ja myślałam, że ogłuchnę. Białowłosa odwróciła się w naszą stronę. Yuuki była tu nowa i chodziła razem z Izuną do jednej klasy. Muszę przyznać, że była jedyną dziewczyną z którą umiałam się dogadać. Podeszliśmy do niej.
-Cześć! Jak wam weekend miną?
Spytała, uśmiechając się i siadając na murku, usiadłam obok z szerokim uśmiechem.
-Tym razem siedzieliśmy w domu
Zaśmiałam się na wspomnienie ostatniej imprezy i rozróby jaka tam była.
-Taa... Madara stwierdził, że jeżeli Czarna ma ciągle pakować się w kłopoty to woli siedzieć w domu.
-Ej! To nie ja zaczęłam!
Zmierzyłam brata groźnym wzrokiem, by po chwili całą czwórką zacząć się śmiać. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, aż zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku.
-Czarna!
Odwróciłam się słysząc jak ktoś mnie woła. Z daleka dostrzegłam Kirę który z uśmiechem szedł w naszą stronę. Przybiliśmy jak zawsze "żółwika". Moi bracia i Yuuki już wchodzili do swoich klas. Cóż.. wyglądało na to że znowu się spóźnimy. Pierwszą lekcję mieliśmy na drugim piętrze. Wchodziliśmy gadając po drodze niemal o wszystkim. Korytarze wyludniły się, gdy dotarliśmy na górę.
-Ścigamy się?
Spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem
-Dobra! I tak przegrasz!
Po tych słowach oboje biegiem ruszyliśmy w stronę klasy w której mieliśmy lekcje, a była ona na końcu korytarza. Biegliśmy przepychając się i podkładając sobie nawzajem nogi, śmiejąc się przy tym głośno. Nie przejmowaliśmy się spóźnieniem. Mieliśmy matmę z Kakashim Hatake, to był jedyny nauczyciel w szkole, który potrafił przyjść na sam koniec lekcji i jeszcze puścić nas przed czasem. Pierwsza dotarłam do drzwi, jednak Kira był tuż za mną. Jak burza wpadliśmy do klasy, przepychając się w drzwiach. Huk jaki przy tym narobiliśmy mógłby obudzić umarłego.
-Uchiha, Hayata... cieszę się że raczyliście... WPAŚĆ na moją lekcję.
Ja i Kira wymieniliśmy sceptyczne spojrzenia. Wyglądało na to że mieliśmy zastępstwo z nauczycielem fizyki. Minęliśmy nauczyciela, wcześniej przepraszając za spóźnienie, jak to kultura wymagała i usiedliśmy w przedostatniej ławce pod oknem. W tym rzędzie siedzieli sami chłopacy, a wśród nich byłam ja. Nasza klasa była stanowczo podzielona. Chłopaki i dziewczyny trzymali się osobno. Wyciągnęłam jakiś zeszyt i oparłam się o parapet. Panowała cisza, jednak po kilku minutach zapanował chaos. Nasz rząd wpadł na pomysł żeby rzucać w czirliderki papierkami.
-Spokój!
Nauczyciel fizyki był dość...surowy. Zabawa w rzucanie do celu szybko nam się znudziła, więc razem z Kirą zaczęliśmy słuchać muzyki na słuchawkach. Przynajmniej on słuchał tego co ja. Leciał jakiś spokojny kawałek, który oboje lubiliśmy i z braku pomysłu na przetrwanie końca lekcji zaczęliśmy śpiewać.
-Uchiha, Hayata! Dość tego! Do dyrektora!
W tym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczając koniec pierwszej lekcji. Reszta zajęć mijała zadziwiająco szybo i nim się obejrzeliśmy była długa przerwa. Wyszłam z Kirą ze szkoły i ruszyliśmy na naszą ławkę. Izuna i Yuuki już na nas czekali. Tak jak to miałam w zwyczaju usiadłam na oparciu ławki, obok białowłosej.
-No to jak będzie z tymi wakacjami? Zdecydowaliście dokąd pojedziemy?
Spytałam po chwili.
-Może w góry?
Yuuki uśmiechnęła się. Góry, uwielbiałam góry.
-O ile dojedziemy tym gratem. Pojara..
Uśmiechnęłam się w stronę Kiry i wzięłam od niego szlugę zaciągając się dymem.
-Zdrowie se tylko psujecie.
Izuna popatrzył na nas krytycznie, kiedy oddawałam fajkę Kirze.
-Oj tam... aaa... gdzie Madara?
Rozejrzałam się.
-Zwolnił się z lekcji... ojciec coś od niego chciał..
Westchnęła. Spojrzałam w stronę szkoły. Dostrzegłam w oknie nauczyciela matmy. Przyglądał się nam, jednak zignorowałam to i odwróciłam się do przyjaciół. Do końca przerwy śmialiśmy się niemal ze wszystkiego. W końcu zadzwonił dzwonek na ostatnią już tego dnia lekcję, którą niemal w całości przespałam. Po jakże nudnej lekcji poszłam do swojej szafki po kurtkę po czym wyszłam przed szkołę, gdzie czekał Izuna.
-Yuuki, już pojechała?
Spytałam podchodząc do niego.
-Taa.. wujek ją właśnie zabrał
W jego głosie usłyszałam jakby... zawiedzenie? Uśmiechnęłam się lekko i ruszyliśmy w stronę parkingu na który właśnie zajechał czarny samochód. Jeden z mafiozów ojca przyjechał po nas. Niechętnie wsiadłam do środka i niemal od razu skrzywiłam się słysząc znienawidzone techno.
-Możesz to wyłączyć?
Postarałam się o zimny ton głosu. Ojciec może i nie pałał do nas miłością, ale jego ludzie, cóż... robili co im kazaliśmy. Uśmiechnęłam się z satysfakcją kiedy techno ucichło.
Droga do domu minęła nam szybko. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Śmiejąc się weszliśmy do domu.
-Lajones, chodź tu.
Spojrzałam w stronę kuchni, gdzie przy stole siedział ojciec, paląc papierosa. Naprzeciwko niego leżał otwarty list. Niepewnie weszłam do środka.
-Izuna idź na górę.
Ociągał się chwilę jednak w końcu odszedł. Ojciec odczekał chwilę i wstał.
-Masz mi coś do powiedzenia?
Spojrzałam na list. Wezwanie do szkoły za zachowanie. Przygryzłam wargę, wiedziałam co się święci.
-Nie...
Powiedziałam trochę zbyt pewnie, za co dostałam mocno w twarz. Siła ciosu posłała mnie na blat, którego się przytrzymałam by nie upaść. Do oczu napłynęły mi łzy. Złapał mnie za włosy i mocno szarpną. Niemal pisnęłam.
-Jesteś żałosna...
Zmusił mnie bym na niego spojrzała. Nienawidziłam go, musiał to wyczytać z moich oczu bo znów mnie uderzył. Upadłam na podłogę, całą się trzęsąc. Spojrzał na mnie beznamiętnie i po prostu wyszedł. Zawsze tak było. Najpierw bił, a później odchodził jakby nigdy nic. Skuliłam się na ziemi zanosząc się płaczem. Usłyszałam jak drzwi wejściowe otwierają się i jak ktoś wchodzi.
-Lajones?
To był Madara. Spojrzałam na niego. Niemal od razu znalazł się przy mnie. Nie musiał pytać o to co się stało. Wtuliłam się w niego chcąc poczuć się bezpiecznie. 
-Nienawidzę go...

niedziela, 9 grudnia 2012

Prolog ~ Yuuki


    Jechałam w aucie ciemną drogą, rozglądając się dookoła. ‘’Nowe’’ miasto intrygowało mnie z każdą chwilą coraz bardziej, a przebywałam w nim dopiero kilka godzin. Tęskniłam jednak  za starą dzielnicą. Miałam tam przyjaciół, którzy wiele dla mnie znaczyli i…. no cóż, byłam daleko od swojego ojca. Wiedziałam że działania prowadzi w Tokio, w końcu większość takich jak on się tu osiedliła. Powrót w rodzinne strony, które opuściłam będąc za mała żeby coś pamiętać, przeszył moje serce na wskroś. Oderwałam wzrok od krajobrazu, spoglądając na swoje dłonie smutna. W bagażniku zatrzeszczały walizki moje i wujka.
- Ja nadal uważam, że to zły pomysł – mój głos był cichy i lekko drżał. Nie kryłam moich wątpliwoci czy strachu.
- Yuuki, obiecałem twojej matce, że kiedyś tu wrócisz Zanim cię zabrałem wręcz o to błagała. Sądzę, że nie bez powodu. Przeniosłem siebie i ekipę tutaj, a nie mam zamiaru się już wracać.
- Wujku… - jęknęłam zrezygnowana, zerkając w boczne lusterko. Zrozumiałam czemu te samochody jechały za nami od początku drogi. Spojrzałam na uśmiechniętego chytrze Senju, w którego oczach pojawiły się łobuzerskie błyski.
- Nie zgodziłabyś się gdybym ci powiedział. Wiem, że miałaś nadzieję na szybki powrót, ale nie, już nie wracamy – jego twarz nagle przybrała poważny wyraz twarzy. Zamrugałam kilka razy, patrząc na niego zaskoczona.
- Słucham?!
- Miałem cię wywieźć tylko do czasu aż Tokio nie będzie takie zburzone. Osiągnęłaś odpowiedni wiek, za  rok pójdziesz do liceum. Nie histeryzuj jak małe dziecko.
- Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie! Może nie…
- Nie obchodzi mnie to! Chce żebyś miała normalne Zycie, tak jak twoja matka chciała! Tu nie dadzą rady cię namierzyć! – pierwszy raz widziałam go tak wściekłego. Skuliłam się chowając twarz w kolanach.
- Przepraszam…..
- Yuuki – był zakłopotany. Nigdy na mnie nie nakrzyczał – To po prostu trudne… pamiętam jak ostatnio…
Skrzywiłam się niezauważenie dla Hashiramy, przymykając oczy. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Naszym celem okazała się dzielnica na wybrzeżu. Uśmiechnęłam się lekko na widok gwiazd i księżyca odbijającego się od wody. Świecił czystym, złotym światłem, wyglądając jak moneta. W tej części miasta nie było dużo zabudowań. Tylko małe domki z ogrodem, przechodzące w coraz większe wille, ustawione były rzędami po obu stronach ulic. Dojechaliśmy do masywnego budynku, otoczonego pięknym, zadbanym ogrodem, który charakteryzował się kwitnącymi drzewami wiśni. Furtka zaskrzypiała kiedy ją otwierałam, a wiatr, do tej pory bawiący się moimi włosami, strącił na moją głowę płatki kwiatów Sakury. Szybko i z błyszczącymi oczami, pobiegłam na zwiedzanie domu, choć na chwilę zapominając o moich zmartwieniach.
~*~
    Szliśmy korytarzem za dyrektorką, która objaśniała wszystkie zasady, rozmieszczenie pomieszczeń w szkole i etc. Pozwoliła mi dołączyć do mojego rocznika, mimo że był środek roku szkolnego, jednak tylko warunkowo. Czekały mnie jeszcze egzaminy sprawdzające. Poprawiłam włosy związane w wysoką kitkę po lewej stronie mojej głowy, spięte długą żyłką na której obu końcach wisiały dzwoneczki. Srebrna sukienka na ramiączkach ciasno opinała mnie w pasie, falując przy każdym moim najmniejszym ruchu, a wysokie trampki prawie do kolan, stukały w posadzkę. Dla wujka było to dziwne połączenie, ale on sam nie wyglądał lepiej. Włosy związał w luźnego kuca, na nos włożył okulary, ubierając na siebie jeansy i kremową koszulę. Wyglądał jednym słowem idiotycznie, ale udało mu się zmylić strażników przy wejściu i nie zostać rozpoznanym.
- Tu jest twoja klasa Yuuki. Zaraz skończy się druga lekcja i zacznie długa przerwa, więc będziesz mieć czas na poznanie się ze swoim wychowawcą z którym obecnie mają lekcje.
Kiwnęłam głową informując iż rozumiem. Nie mówiłam nic gdyż uważałam to za niepotrzebne. Dzwonek zadzwonił szybciej niż mogłam się spodziewać. Uczniowie wybiegli z klasy i kiedy było w miarę spokojnie, postanowiliśmy wejść. Jednak przez moją nieostrożność wpadłam na ostatniego spóźnialskiego. Uderzenie nie było mocne, ale nie spodziewałam się go, więc zachwiałam się niebezpiecznie. Zostałam jednak szybko złapana za ramiona, mocno acz delikatnie, i postawiona obiema nogami na ziemi. Podniosłam nieśmiało głowę, uśmiechając się przepraszająco. Natknęłam się na okalaną czarnymi włosami twarz, której niewinności dodawały hebanowe oczy z wypisaną w nich skruchą.
- Wybacz.. byłem nie ostrożny. Powinienem bardziej uważać.
- Nie przejmuj się… ja też powinnam patrzeć przed siebie, a nie w podłogę.
- Izuna – chłopak z uśmiechem podał mi swoją dłoń, którą chętnie uścisnęłam.
- Yuuki, miło mi.
- Jesteś tu nowa prawda? Dołączasz do naszej klasy?
- Odpowiem uniwersalnie. Tak -  zaśmiałam się cicho, przyglądając się Izunie. Nie sądziłam, że tak poznam swojego pierwszego nowego znajomego.
- To…. Do zobaczenia w klasie… mała – roześmiał się głośno widząc moją minę i wychodząc z Sali. Co dziwne, nie zezłościła mnie kolejna uwaga na temat mojego, jakże marnego, wzrostu. Ona mnie rozbawiła. Słyszałam w nim tylko rozbawienie, a nie zwykłą złośliwość.
- Yuuki – ciepły głos Hashiramy wrócił mnie do rzeczywistości, wyrywając z zamyślenia. Odwróciłam się, uśmiechając się do niego.  Zmarszczyłam brwi, zauważając jego zmartwienie i podejrzliwość którą tak dobrze maskował. Nie zachowywał się tak dopóki nie poznał…
-  Kakashi Hatake, twój nowy wychowawca.
Spojrzałam na siwego, przyglądając  się mu uważnie. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam powiedzieć skąd. Nie sądziłam że nauczyciel mógł samą swoją obecnością zmartwić Senju, a to wydało mi się dziwne. Po chwili grobowej ciszy, Hashirama zasłonił mnie swoim ciałem.
- Chciałbym porozmawiać z nim na osobności. Czy można?
- Oczywiście proszę pana…
- Dziękuję – mężczyźni ruszyli w nieznanym dla mnie kierunku. Dyrektorka nie wydawała się mną już tak zainteresowana, więc odprowadziła mnie tylko spojrzeniem, kiedy wychodziłam z klasy….
~*~
    Pakowałam się, ze śmiechem odpyskowując na docinki wujka. Rok szkolny przebiegł mi szybko. Zyskałam przyjaciół jak i wrogów. Rodzeństwo Uchiha było mi najbliższe tutaj. Spojrzałam na zdjęcie stojące na moim biurku. Jedyne jakie do tej pory zrobiłam. Byłam na nim ja, razem z Izuną, Lajones i ich starszym bratem Madarą. Tego ostatniego poznałam dając się wyciągnąć na imprezę któregoś weekendu. Chyba oboje przypadliśmy sobie do gustu, a teraz… mamy spędzić całe dwa miesiące razem.  Uśmiechnęłam się do wujka, biorąc większą prawie ode mnie walizkę. Kiwnął głową w stronę okna, na co zaskoczona zareagowałam natychmiast. Podbiegłam tam szybko , wyglądając przez okno. Zauważyłam srebrne Mitsubishi Eclispe stojące na podjeździe. Na jego masce siedział rudy chłopak, piszący coś na telefonie. Wybiegłam z piskiem i łzami w oczach, po chwili będąc już na dole. Chwyciłam chłopaka w mocnym uścisku, prawie płacząc. Ten przytulił mnie do siebie śmiejąc się głośno.
- Już jestem Yuuki… Nie zostawię cię….
- Pain onii-san… tęskniłam potwornie…