piątek, 14 grudnia 2012

Prolog ~ Lajones

Poniedziałek. Nienawidzę poniedziałków. Początek tygodnia i pierwszy dzień w szkole, po ukochanym weekendzie. Człowiek zamiast spać  musi wstawać do szkoły. Złapałam budzik, który brzęczał mi przy uchu i z całej siły rzuciłam nim o ścianę. Z hukiem się o nią roztrzaskał i zapadła cisza. Jakże urocza cisza, która znów została zakłócona. Do mojego pokoju wpadł mój brat z wielkim bananem na twarzy.
-Wstawaj siostra!
wydarł mi się niemal do ucha, czego efektem było to, iż nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.
-Spadaj Izuna..
Mruknęłam zaspanym głosem. Cholernie nie chciało mi się wstawać i iść do szkoły. Nie lubiłam szkoły i to nie ze względu, iż nie miałam znajomych. Miałam ich całe multum. Po prostu, męczyło mnie wstawanie, niemal o świcie i te wszystkie kartkówki, sprawdziany i można by wymieniać w nieskończoność. Oceny? Uczyłam się nawet dobrze, chodź do kujona było mi baardzo daleko. Byłam raczej w typie klasowej rozrabiary. Poczułam nagle, jak Izuna łapie za skrawek kołdry i ściąga ją ze mnie. Złapałam się mocno rogu pościeli.
-Nie dam!
Krzyknęłam, kurczowo łapiąc mocno, Bogu winną kołderkę. Izuna śmiejąc się głośno, szarpną za nią z całej siły, czego efektem było to, że wylądowałam boleśnie na tyłku na podłodze.
-Izuna!
Wstałam gwałtownie.
-Zabije cie!
Warknęłam udając złom i zaczęłam gonić brata po domu. Zbiegliśmy po schodach na dół i wpadliśmy do kuchni, gdzie był już nasz starszy braciszek, Madara. Zaczęłam gonić Izunę dookoła stołu.
-Gorzej niż dzieci..
Kiedy przebiegałam obok Madary, poczułam jak łapie mnie za kołnierz i sadza na krześle.
-Czy wy chodź raz nie możecie zachowywać się normalnie?
Mrukną siadając obok. Zaśmiałam się i przyciągnęłam do siebie talerz z kanapkami.
-To jest „normalnie”
Uśmiechnęłam się w jego stronę i ze smakiem zabrałam się za kanapki. Tak zazwyczaj wyglądały u nas poranki. Ja i Izuna wydurnialiśmy się, a Madara nas uspokajał. Jednak to były tylko pozory. Nasz ojciec był szefem mafii. Pociągał za sznurki. Bawił się ludzkimi życiami. Dla nas widok broni, narkotyków i przestępców w domu nie był niczym nowym. Madara miał przejąć po nim pałeczkę
Szybko ubrałam się i ogarnęłam. Przerzuciłam swój plecak przez ramie i wyszłam. Madara zmierzył mnie krytycznym wzrokiem. Zawsze ubierałam się na czarno, z sąd wziął się mój przydomek „Czarna”. Na górę ubrałam czarną bokserkę, a na tyłek założyłam tego samego koloru rurki, do których jak zawsze założyłam pasek z ćwiekami i łańcuch. Na nogi włożyłam już nieco zniszczone trampki. Całą trójką wyszliśmy z willi i weszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do samochodu Madary i po chwili odjechaliśmy. Wychyliłam się do przodu włączając radio. Szybko nastawiłam jakąś stację rockową. Leciała akurat piosenka Red Hot Chili Peppers – Dani California. To była nasza ulubiona piosenka. Ja i Izuna zaczęliśmy głośno śpiewać. Madara uśmiechną się i pokręcił głową, jednak po chwili i on dołączył się. Tak minęła nam droga do szkoły, do której chodziliśmy. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę szkolnego budynku. Z daleka dostrzegłam dziewczynę o białych włosach. Stała do nas tyłem.
-Yuuki!
Izuna wydarł się, a ja myślałam, że ogłuchnę. Białowłosa odwróciła się w naszą stronę. Yuuki była tu nowa i chodziła razem z Izuną do jednej klasy. Muszę przyznać, że była jedyną dziewczyną z którą umiałam się dogadać. Podeszliśmy do niej.
-Cześć! Jak wam weekend miną?
Spytała, uśmiechając się i siadając na murku, usiadłam obok z szerokim uśmiechem.
-Tym razem siedzieliśmy w domu
Zaśmiałam się na wspomnienie ostatniej imprezy i rozróby jaka tam była.
-Taa... Madara stwierdził, że jeżeli Czarna ma ciągle pakować się w kłopoty to woli siedzieć w domu.
-Ej! To nie ja zaczęłam!
Zmierzyłam brata groźnym wzrokiem, by po chwili całą czwórką zacząć się śmiać. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, aż zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku.
-Czarna!
Odwróciłam się słysząc jak ktoś mnie woła. Z daleka dostrzegłam Kirę który z uśmiechem szedł w naszą stronę. Przybiliśmy jak zawsze "żółwika". Moi bracia i Yuuki już wchodzili do swoich klas. Cóż.. wyglądało na to że znowu się spóźnimy. Pierwszą lekcję mieliśmy na drugim piętrze. Wchodziliśmy gadając po drodze niemal o wszystkim. Korytarze wyludniły się, gdy dotarliśmy na górę.
-Ścigamy się?
Spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem
-Dobra! I tak przegrasz!
Po tych słowach oboje biegiem ruszyliśmy w stronę klasy w której mieliśmy lekcje, a była ona na końcu korytarza. Biegliśmy przepychając się i podkładając sobie nawzajem nogi, śmiejąc się przy tym głośno. Nie przejmowaliśmy się spóźnieniem. Mieliśmy matmę z Kakashim Hatake, to był jedyny nauczyciel w szkole, który potrafił przyjść na sam koniec lekcji i jeszcze puścić nas przed czasem. Pierwsza dotarłam do drzwi, jednak Kira był tuż za mną. Jak burza wpadliśmy do klasy, przepychając się w drzwiach. Huk jaki przy tym narobiliśmy mógłby obudzić umarłego.
-Uchiha, Hayata... cieszę się że raczyliście... WPAŚĆ na moją lekcję.
Ja i Kira wymieniliśmy sceptyczne spojrzenia. Wyglądało na to że mieliśmy zastępstwo z nauczycielem fizyki. Minęliśmy nauczyciela, wcześniej przepraszając za spóźnienie, jak to kultura wymagała i usiedliśmy w przedostatniej ławce pod oknem. W tym rzędzie siedzieli sami chłopacy, a wśród nich byłam ja. Nasza klasa była stanowczo podzielona. Chłopaki i dziewczyny trzymali się osobno. Wyciągnęłam jakiś zeszyt i oparłam się o parapet. Panowała cisza, jednak po kilku minutach zapanował chaos. Nasz rząd wpadł na pomysł żeby rzucać w czirliderki papierkami.
-Spokój!
Nauczyciel fizyki był dość...surowy. Zabawa w rzucanie do celu szybko nam się znudziła, więc razem z Kirą zaczęliśmy słuchać muzyki na słuchawkach. Przynajmniej on słuchał tego co ja. Leciał jakiś spokojny kawałek, który oboje lubiliśmy i z braku pomysłu na przetrwanie końca lekcji zaczęliśmy śpiewać.
-Uchiha, Hayata! Dość tego! Do dyrektora!
W tym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczając koniec pierwszej lekcji. Reszta zajęć mijała zadziwiająco szybo i nim się obejrzeliśmy była długa przerwa. Wyszłam z Kirą ze szkoły i ruszyliśmy na naszą ławkę. Izuna i Yuuki już na nas czekali. Tak jak to miałam w zwyczaju usiadłam na oparciu ławki, obok białowłosej.
-No to jak będzie z tymi wakacjami? Zdecydowaliście dokąd pojedziemy?
Spytałam po chwili.
-Może w góry?
Yuuki uśmiechnęła się. Góry, uwielbiałam góry.
-O ile dojedziemy tym gratem. Pojara..
Uśmiechnęłam się w stronę Kiry i wzięłam od niego szlugę zaciągając się dymem.
-Zdrowie se tylko psujecie.
Izuna popatrzył na nas krytycznie, kiedy oddawałam fajkę Kirze.
-Oj tam... aaa... gdzie Madara?
Rozejrzałam się.
-Zwolnił się z lekcji... ojciec coś od niego chciał..
Westchnęła. Spojrzałam w stronę szkoły. Dostrzegłam w oknie nauczyciela matmy. Przyglądał się nam, jednak zignorowałam to i odwróciłam się do przyjaciół. Do końca przerwy śmialiśmy się niemal ze wszystkiego. W końcu zadzwonił dzwonek na ostatnią już tego dnia lekcję, którą niemal w całości przespałam. Po jakże nudnej lekcji poszłam do swojej szafki po kurtkę po czym wyszłam przed szkołę, gdzie czekał Izuna.
-Yuuki, już pojechała?
Spytałam podchodząc do niego.
-Taa.. wujek ją właśnie zabrał
W jego głosie usłyszałam jakby... zawiedzenie? Uśmiechnęłam się lekko i ruszyliśmy w stronę parkingu na który właśnie zajechał czarny samochód. Jeden z mafiozów ojca przyjechał po nas. Niechętnie wsiadłam do środka i niemal od razu skrzywiłam się słysząc znienawidzone techno.
-Możesz to wyłączyć?
Postarałam się o zimny ton głosu. Ojciec może i nie pałał do nas miłością, ale jego ludzie, cóż... robili co im kazaliśmy. Uśmiechnęłam się z satysfakcją kiedy techno ucichło.
Droga do domu minęła nam szybko. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Śmiejąc się weszliśmy do domu.
-Lajones, chodź tu.
Spojrzałam w stronę kuchni, gdzie przy stole siedział ojciec, paląc papierosa. Naprzeciwko niego leżał otwarty list. Niepewnie weszłam do środka.
-Izuna idź na górę.
Ociągał się chwilę jednak w końcu odszedł. Ojciec odczekał chwilę i wstał.
-Masz mi coś do powiedzenia?
Spojrzałam na list. Wezwanie do szkoły za zachowanie. Przygryzłam wargę, wiedziałam co się święci.
-Nie...
Powiedziałam trochę zbyt pewnie, za co dostałam mocno w twarz. Siła ciosu posłała mnie na blat, którego się przytrzymałam by nie upaść. Do oczu napłynęły mi łzy. Złapał mnie za włosy i mocno szarpną. Niemal pisnęłam.
-Jesteś żałosna...
Zmusił mnie bym na niego spojrzała. Nienawidziłam go, musiał to wyczytać z moich oczu bo znów mnie uderzył. Upadłam na podłogę, całą się trzęsąc. Spojrzał na mnie beznamiętnie i po prostu wyszedł. Zawsze tak było. Najpierw bił, a później odchodził jakby nigdy nic. Skuliłam się na ziemi zanosząc się płaczem. Usłyszałam jak drzwi wejściowe otwierają się i jak ktoś wchodzi.
-Lajones?
To był Madara. Spojrzałam na niego. Niemal od razu znalazł się przy mnie. Nie musiał pytać o to co się stało. Wtuliłam się w niego chcąc poczuć się bezpiecznie. 
-Nienawidzę go...

1 komentarz:

  1. Wooow, Yuukiś ma szofera XD
    PaN Hatake gapił się przez okno, rozgada wszystko xD Ja to czuję... ;p

    Nom, ślicznie ujęty prolog. :D

    OdpowiedzUsuń